Czwartek, 30 stycznia 2025 r.
Organizacja Międzyzakładowa NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej
 




Organizacje
Podzakładowe


Humor dnia

Aktualności

Autor: Sławomir Steltmann   Data: 2013-04-27
Okiem listonosza - Codzienność na urzędach pocztowych.
"Czy listonosz musi nosić listy?"
Takie pytanie zadają sobie codziennie listonosze w urzędach pocztowych przychodząc do pracy. Sami zauważają, że o usługi typowo pocztowe nie dba nikt, liczy się bank.
Z kolei asystentki w okienkach pocztowych muszą pamiętać, by każdemu z klientów zadać siedem pytań (czy chce Pan/Pani kredyt, konto, doładowanie, gazetę.....), nieważne, że cały urząd to słyszy, klienci w kolejce również. Jeśli pominie jedno pytanie, jeśli nie zada ich jednemu z klientów, mimo, że ten już je słyszał kilkakrotnie, pracownica okienka zostaje pozbawiona premii i zastraszana, że jeśli się nie poprawi to zostanie przeniesiona na inny, bardziej odległy urząd a przy stosownej okazji zwolniona. Więc zdenerwowani klienci wysłuchują formułek a kolejka się wydłuża.

Poniżej publikujemy list nadesłany przez listonosza z jednego z urzędów pocztowych w Polsce, który opisuje to co ma miejsce w urzędach pocztowych z punktu widzenia pracownika eksploatacji.

"Witam, postanowiłem napisać do Państwa, ponieważ to co się dzieje na moim Urzędzie Pocztowym przechodzi ludzkie pojęcie. Pracuję jako listonosz i chciałbym zachować anonimowość, nie chce podawać żadnych nazwisk.

Ostatnio Szanowna Dyrekcja kładzie bardzo duży nacisk na produkty Banku Pocztowego, zapominając o genezie słowa "listonosz". W miesiącu kwietniu, słyszałem, że premia ma być tylko za sprzedaż kredytów.To jest pierwsza rzecz, dyrekcja, poprzez moich bezpośrednich przełożonych nakazuje mi namawiać ludzi, z którymi dobrze żyję, aby brali kredyty.
Przykład dialogu z takim potencjalnym klientem:

-Dzień dobry
-Witam Pana listonosza. Wie Pan bieda straszna, nie mam grosza, a do emerytury jeszcze 2 tygodnie.
-To może kredyt Pani zaproponuje w Banku Pocztowym na bardzo atrakcyjnych warunkach.
-O przydałoby się, przydało... A jakie macie oprocentowanie, ile rat, duża prowizja?


...... I tu dialog by się urwał, bo skąd mam niby to wszystko wiedzieć, skoro nikt mnie o tym nie poinformował. Mam sprzedać kredyt, a co, jak za ile, tego już nie muszę wiedzieć. Pomijając fakt, że nikomu nie zamierzam wciskać kredytu, którego sam bym nie wziął.

Po powrocie mojego przełożonego z ostatniej narady, postanowiłem, tak jak większość moich kolegów na UP, że nie będziemy robić nic, ponieważ premia jest tylko za kredyty. Sprzedaż prenumeraty, znaczków, kartek nie ma znaczenia. A kredytów nikt nie będzie sprzedawał. Zresztą, za miesiąc marzec, w którym jeszcze coś robiłem, a nawet sporo (ponad 100% sprzedaż kartek świątecznych i znaczków, ok. 80% prenumeraty i jeszcze jakieś konto założyłem) dostałem 70 zł brutto premii zadaniowej ( dodam, że było wtedy 12 % premii i dokładnie tyle dostałem). Stwierdziłem, że za te pieniądze wolę sąsiadowi trawnik skosić.

Od kilku miesięcy naczelnik rozdaje takie tabelki, w których wyszczególnione jest, ile procent premii każdy wykonał. Nie wiem, czy to funkcjonuje tylko u nas, czy na każdym urzędzie, ale nasz naczelnik twierdzi, że dostał tą tabelkę od dyrektora. Poruszyłem ten temat, ponieważ nie wiem co za pitagoras tę właśnie tabelkę skonstruował. Na samym jej dole w jednej kolumnie jest suma w złotówkach na jaką dany pracownik ma wykonać plan łącznie ( w moim przypadku było to 4700 zł). W tym samym wierszu, w kolumnie obok widnieje kwota jaką ten pracownik zrealizował, a w ostatniej kolumnie wyciągany jest procent z całości. I nie było by w tym nic
dziwnego, gdyby zadania, które są liczone w sztukach, takie jak: konta, hermesy, itd.. , były liczone jako jedna złotówka. Czyli wynika z tego, że gdybym nie wykonał żadnego zadania gotówkowego, to musiałbym np. założyć w przeciągu miesiąca 4700 kont, żeby mieć 100% wykonanych zadań. A zakładając, że sprzedam na 2000 zł znaczków (jest to możliwe w firmach) i zrobię prenumeratę na 2700 zł i nie zakładając żadnych kont, Hermesów, itd. Również miałbym 100% premii. Gdzie tu jest jakaś logika?

Kolejna sprawa, to sprawa listonoszy i ich oceny przez naczelnika. Pracując kilka lat na tym urzędzie, powoli doszedłem do ostatecznego wniosku, że nie robiąc nic, lepiej się na tym wychodzi, niż chcąc pokazać, że jest się wartościowym pracownikiem. Wtedy jeszcze Ci dowalą.

Chciałbym opowiedzieć o pewnej sytuacji, która miała miejsce ostatnio na naszym urzędzie. Otóż, od listonosza, który obsługuje rejon samochodem było wyraźnie czuć alkohol. Dodam, że wielokrotnie się to u niego zdarzało, ale oprócz tego, że lubi wypić, to nie robi kompletnie nic. Zamiast iść w rejon to stoi przed urzędem do 12-13 i pali papierosy podpierając barierkę, po czym idzie i za godzinę wraca, przynosząc połowę listów z powrotem, nie chodzi na rozbiórki bo "nie da sobie rady". Jednak wracając do tej sytuacji, o której chciałem opowiedzieć. Otóż naczelnik poczuł od niego alkohol i kazał mu iść do domu i dostał jeszcze 2 dni wolnego, żeby mógł
wyleczyć kaca, a my robiliśmy za niego rozbiórkę. Po czym jak gdyby nigdy nic za dwa dni wrócił do pracy. Ostatnio kierowniczka znalazła u niego w biurku kilka opróżnionych puszek po piwie, i co się stało.... kierowniczka wzięła te puszki i wyrzuciła je do kosza. Jednak w opinii naczelnika listonosz ten jest dobrym pracownikiem, ponieważ zakłada dużo kont (wnioskuję po ocenie naczelnika, którą ostatnio każdy z nas musiał podpisać).

Na urzędzie mamy dwadzieścia kilka rejonów, w tym 4 autorejony plus dwie rezerwy, żadna z nich nie ma samochodu. Jedna z tych rezerw, dowiadując się dzień wcześniej, że osoba z autorejonu, lub też z rejonu, który nie jest mu na rękę idzie na urlop, na drugi dzień zapada w głęboką chorobę na czas
trwania urlopu tego pracownika. Zdarzyło się również, że osoba ta zachorowała nagle będąc już rano w pracy, kiedy się dowiedziała, że ma iść na inny rejon niż myślała, że pójdzie. Tłumaczył się, że na tamtym rejonie by sobie jakoś poradził, ale żeby obsłużyć ten, to nie da rady i idzie do lekarza. Od początku tego roku był już jakieś 5 razy na zwolnieniu, każde po około tygodnia czasu.

Był u nas na zastępstwo przez jakiś okres czasu pracownik z samochodem (za osobę która, później odeszła na PDO), wszyscy byli z niego zadowoleni, nie narzekał, na każdy rejon mógł pójść. Wszyscy chcieli, aby go zatrzymać, a wyrzucić tego, co choruje "na rejony". Jednak naczelnik stwierdził, że się nie da. Moje pytanie: czy faktycznie się nie da?

A więc podsumowując: można pić w pracy, byle konta zakładać, listów nosić nie trzeba, koledzy wyniosą. To nic, że cały miesiąc miałeś rozbiórkę, ale
premii i tak nie dostaniesz, bo nie sprzedałeś kredytów. Druki nosimy za darmo, listonosze dzielą i wpisują przesyłki sami, ponieważ inaczej by w rejony wychodzili jak by się ciemno zaczynało robić. Dyrekcja wykorzystuję sytuację, jaka jest na rynku pracy w naszym kraju. Chciałbym bardzo zostać w Polsce, bo tu jest moje miejsce, ale chyba niestety będę musiał wyjechać za granicę, ponieważ nie utrzymam rodziny za te pieniądze.."





Karta Rabatowa Orlen








 
Webmaster: Sławek  ®2007