Jesteśmy pocztowcami, a nie bankowcami - krzyczeli rozgoryczeni sytuacją w Poczcie Polskiej pracownicy podczas pikiety przed Sejmem. Kilkuset pocztowców z Warszawy protestujących przed Sejmem oglądało na telebimie posiedzenie sejmowej Komisji Infrastruktury dotyczące sytuacji w Poczcie Polskiej. Podkreślali, że kierownictwo PP nie dba o pracowników. - Cały czas jesteśmy w jakiś sposób szykanowani, przede wszystkim są ograniczenia w pracy, nie możemy normalnie pracować jako listonosze czy osoby obsługujące klientów w urzędach pocztowych, tylko jesteśmy akwizytorami, bankowcami - mówił jeden z warszawskich listonoszy.
Inny pracownik opowiadał o absurdach, do jakich dochodzi w urzędach pocztowych, czego doświadczają sami pracownicy. - Niecałą minutę wysyłałem list, a ponad godzinę stałem w kolejce. Nie mogę tego zrozumieć. Żeby na zmianie była tylko jedna pracownica? Ona ma wszystkich klientów obsłużyć? Gdzie ci menedżerowie studiowali? - oburzał się.
Związkowcy, którym władze spółki próbują narzucić nowy, niekorzystny układ zbiorowy pracy, protestują już od kilku miesięcy, urządzając manifestacje. Podkreślają, że pracowników PP jest coraz mniej. Ludzie boją się o los spółki, tym bardziej że w tym roku ma być uwolniony rynek pocztowy, a państwowy operator miał mało czasu na przygotowanie się do deregulacji.
Przykład Ursusa, FSO i Stoczni jest prosty. Z Poczty zostaną puste budynki, na nich porosty - głosił jeden z transparentów. Pracownicy mają żal do zarządu i władz państwowych za prowadzenie działań szkodliwych dla Poczty. - Sądy stracono, innych wielkich, jak RWE, PGE, PKO też, teraz urzędy gmin. Takich klientów się odpuszcza, a zaczyna się handlować cukierkami na pocztach - podkreśla jeden z pracowników. - My pracujemy jak mrówki, a pieniądze idą na rozbudowany aparat administracyjny. Od 8 lat nie było najmniejszej podwyżki - dodaje.
Związkowcy na 15 kwietnia zapowiadają strajk pracowników poczty.
Zenon Baranowski
27 tys. o tyle w ciągu ostatnich 10 lat zmalała liczba pracowników Poczty Polskiej