- Pańskim zdaniem konkurencja na rynku pocztowym jest sztucznie kreowana.
- Bogumił Nowicki, Przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej: Ma miejsce ewidentne pompowanie publicznych pieniędzy w stronę PGP, która jest "słupem" InPostu. Wspomniana spółka wygrała przetarg na obsługę wymiaru sprawiedliwości, mimo iż nie posiadała odpowiedniej sieci punktów odbiorczych, zresztą do tej pory jej nie zbudowała. Pozostaje także pytanie, dlaczego Poczta nie zaoferowała niższej ceny. Podobno wówczas Urząd Komunikacji Elektronicznej zarzuciłby jej, że stosuje dumping. Tymczasem instytucja publiczna z prawie 100-letnią tradycją powinna świadczyć usługi na rzecz państwa "po kosztach": nie szukać na nim zysku, lecz dobrze je obsługiwać.
Zamiast skorzystać z tej możliwości, w zadziwiający sposób przekazano pół miliarda złotych podmiotowi o bardzo niejasnej własności, który dopiero teraz zatrudnia odpowiednią liczbę listonoszy. Następnie narodowy operator przegrał dwa kolejne przetargi: na obsługę KRUS oraz rządowego Centrum Usług Wspólnych. Mamy zatem kuriozalną sytuację: nawet Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, które jest właścicielem Poczty, będzie obsługiwane przez firmę prywatną? Dowiedziałem się, że oferty składane przez Pocztę w tych przetargach były mniej korzystne od stawek przygotowanych przez pracowników merytorycznych dla zarządu. Jeżeli to prawda, należy tutaj szukać znamion działalności przestępczej.
Kolejna rzecz dająca do myślenia: jeśli prześledzić parametry giełdowe InPostu z ostatnich miesięcy, okaże się, że ta firma ma poważne kłopoty. I w takim momencie nagle wygrywa dwa przetargi, dostając ewidentną kroplówkę finansową. Jeżeli wygra także konkurs na operatora wyznaczonego, wówczas w majestacie prawa będzie mogła otrzymywać państwową pomoc.
- Poważne pytania budzi także tempo otwierania rynku dla silnych operatorów narodowych z krajów zachodnich.
- W tej sprawie zmagałem się z parlamentem w pojedynkę, bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony instytucji publicznych, a nawet właściciela Poczty. Minister Boni wręcz mnie zbeształ, że prowadzę działalność antyrządową, występując z postulatem, by zagwarantować państwowemu przedsiębiorstwu pocztowemu status operatora wyznaczonego przynajmniej na 10 lat. Tymczasem parlamenty Hiszpanii czy Francji w ogóle nie miały podobnych wątpliwości.
Przyznając Poczcie Polskiej jedynie trzyletni okres ochronny przed rozpisaniem konkursu na nowego operatora wyznaczonego, nasz kraj bardzo ambitnie wyszedł przed szereg w stosunku do unijnych wymogów w zakresie liberalizacji rynku przesyłek. Można powiedzieć, że występując z projektem stosownej ustawy rząd zachował się jak karp, który próbuje przyspieszyć Wigilię. Trudno uważać tych ludzi za durniów, choć być może niektórzy dali się przekonać z naiwności. Dlatego podejrzewam, że w podtekście tych decyzji były konkretne interesy. W końcu polski rynek usług pocztowych jest wart kilka miliardów złotych rocznie.
Przed laty spierałem się z kierownictwem Poczty, że działają na szkodę jej i Polaków, utrudniając funkcjonowanie naszej usługi kurierskiej, czyli Pocztexu. Kiedy złożyłem stosowne zawiadomienie, prokurator zapytał mnie, czy nie dopuszczam ewentualności, że to jest zwykła niezgułowatość dyrektorów. Otóż jestem zdania, że są granice niezgułowatości?
- Celowemu wspieraniu prywatnych operatorów towarzyszy świadome osłabianie ich państwowego konkurenta?
- Poczta Polska nigdy nie była dotowana, przeciwnie ? zawsze była płatnikiem do budżetu. Jak zatem wytłumaczyć to, że kolejni ministrowie obecnej koalicji właściwi do spraw łączności niezbyt się nią interesowali?
Za celowe niszczenie Poczty należy uznać brak przepisów regulujących jej instytucjonalną współpracę z administracją. We Francji nikomu by nie przyszło do głowy, że rząd, samorząd i ich agendy mógłby obsługiwać ktoś inny niż państwowa poczta. Podobne zasady funkcjonują w krajach skandynawskich. Ponieważ jest jakiś problem z przygotowaniem aktu prawnego, który stworzyłby ramy dla takiej współpracy, ?Solidarność? podjęła się opracowania stosownego projektu. Postawa wobec niego będzie wyznacznikiem faktycznego traktowania Poczty przez stronę rządową.
Mamy za sobą trzy przegrane przetargi, zaś przed sobą konkurs na operatora wyznaczonego. Uważam, że jest realizowany plan osłabienia narodowego operatora. A gdy już będzie osłabiony, a pracownicy pozwalniani, wówczas na nasz rynek wejdzie zewnętrzny kapitał, najprawdopodobniej niemiecki, i przejmie zyski, które do tej pory płynęły do budżetu państwa.
- Silna państwowa poczta może realizować nie tylko cele gospodarcze, ale także społeczne.
- Właściciel jednoosobowej spółki Skarbu Państwa, w tym przypadku minister administracji i cyfryzacji, może jej wyznaczać zadania zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Może np. uznać, że pierwszeństwo ma nie maksymalizacja zysku, ale zapewnienie obywatelom jak najszerszego dostępu do usług. Gdyby nasze państwo myślało o nas w sposób życzliwy, mielibyśmy dzisiaj np. o wiele szybszy i tańszy Internet, także na terenach wiejskich, albo o wiele lepszą i tańszą telefonię. Ponieważ jednak myślało w kategoriach jednorazowego zysku z prywatyzacji, a nie właściwego spożytkowania potencjału Telekomunikacji Polskiej, nadal mamy relatywnie drogi Internet oraz konkurencję na rynku telefonii komórkowej, która nie przynosi tak korzystnych rezultatów, jak choćby w Niemczech. Cywilizacyjna szansa została, mówiąc brutalnie, spieprzona - przez krótkowzroczność, naiwność czy interesowność urzędników wysokiego szczebla.
W przypadku Poczty Polskiej widzę pewnego rodzaju analogię. Otóż mamy odpowiednią bazę, na czele z dobrze rozbudowaną siecią urzędów, żeby zaspokajać rozmaite lokalne potrzeby, np. w imieniu samorządów powiatowych i wojewódzkich. Ten temat był poruszany przez związki zawodowe, jednak nie wiedzieć czemu nie znajduje zainteresowania ze strony właściciela ani zarządzających firmą. Zamiast tego narzuca się jej dziwne działania pseudobiznesowe, w rodzaju sprzedaży słodyczy.
- Już niedługo Poczta Polska będzie miała więcej właścicieli: ma trafić na giełdę jeszcze w 2015 r.
- W 2013 r. portugalski rząd zdecydował się sprywatyzować swoją pocztę przez inwestorów rozproszonych i rzucił na rynek gruby pakiet akcji. Sprzedaż 60% udziałów uznał za sukces, w związku z czym pozbył się następnych 30% ? 10%, które pozostało w jego rękach, dawało złudną nadzieję, że kontroluje sytuację. Tymczasem niedawno wyszło na jaw, że 80% akcji portugalskiej poczty kupili Chińczycy. Jeżeli popełnimy podobne błędy, to za kilka lat może się okazać, że polski rynek przesyłek kontrolują Niemcy lub właśnie Chińczycy. Budzi to mój sprzeciw, gdyż uważam, że Polacy zasługują na usługi pocztowe świadczone w interesie społecznym, a pracownicy Poczty na godziwe warunki zatrudnienia. Chodzi też po prostu o to, żebyśmy jako kraj nie byli frajerami.
Cały artykuł przeczytasz -
tutaj