W znacznej mierze społeczeństwo zdążyło już się przyzwyczaić do dziadostwa związanego z "sądówkami" chociaż, nigdy takich pseudo standardów do końca nie zaakceptowało. Pora więc na nowe rewelacje, wprawdzie wpisujące się w dotychczasową formułę korespondencyjnego rozgardiaszu i bylejakości, ale na swój sposób nieco odmiennie akcentujące znane już nam dobrze przypadki psucia rynku usług pocztowych, o czym za chwilę. Tym razem chodzi o negatywne konsekwencje dla bieszczadzkiej ludności, wynikające z rozstrzygniętego w listopadzie ubiegłego roku przetargu na obsługę przesyłek z KRUS-u. Dla przypomnienia, dwuletnia umowa jest warta 22,71 mln zł. Usługa jest realizowana przez InPost na rzecz Centrali KRUS i jej 16 oddziałów regionalnych skupiających 256 placówek terenowych.
Ale do rzeczy. W głównym wydaniu Aktualności TVP oddziału regionalnego w Rzeszowie z dnia 25 marca 2015 r., przedstawiono telewidzom z Podkarpacia informację na temat jakości świadczonych usług przez naszą konkurencję. W całkiem obszernym materiale (l i n k p o n i ż e j) dziennikarze przedstawili bezradność emerytów i ich dramaty wynikające z braku wyczekiwanej korespondencji z KRUS-u.
Proponuję zwrócić szczególną uwagę na końcówkę materiału wideo. Wiele ciekawych rzeczy z tej relacji się wyłania. Między innymi zobaczymy jakie warunki stawia InPost mieszkańcom, aby usługa doręczania mogła być prawidłowo przez tę firmę wykonywana. Sam ten fakt jest już ?rewelacją? samą w sobie. Jak to bywa w takich okolicznościach? okazuje się, że najlepszą linią obrony jest atak, co zobaczymy we wspomnianym materiale. Powiedzmy sobie szczerze. Przedstawione w materiale filmowym kontrargumenty podbudowane "mentorską" narracją w formie instruktażu, to nic innego, jak sposób na ukrycie oczywistej bezradności konkurentów Poczty Polskiej. W tym miejscu aż się, prosi aby w materiale filmowym postawić pytanie, chociażby tylko retoryczne - jak to jest, że listonoszom Poczty Polskiej, gdy jeszcze wykonywali tę usługę, wymienione przez InPost bariery, nazwijmy je logistyczno-infrastrukturalne w ogóle nie przeszkadzały aby dotrzeć do ludzi z korespondencją w sposób bezpieczny i na czas.
W sumie dobrze byłoby, aby urzędnicy z Komisji Konkursowej powoływani przez Prezesa UKE, którzy już za niedługo decydować będą o wyborze operatora pocztowego wyznaczonego do świadczenia usług powszechnych zobaczyli ten materiał, wyemitowany, i zarejestrowany przez TVP. O tyle warto, że po części ilustruje on niebezpieczną sytuację jaka może powstać na terenie całego kraju, i na o wiele większą skalę. Paraliż doręczania przesyłek w obszarach poza większymi aglomeracjami jest niestety bardzo realny. Oczywiście, piszę o takiej sytuacji gdyby okazało się że rozstrzygnięcia kolejnego przetargu na usługi pocztowe ponownie będą jakieś takie dziwne.
W relacji jest też wzmianka o korespondencji wyrzuconej w krzaki. To dość głośno komentowana sprawa w regionie podkarpackim. Z rozmów z naszymi listonoszami wiem, że są oni rozgoryczeni, gdyż po tej aferze, w licznych materiałach prasowych doręczyciela - winowajcę tego czynu nazywa się listonoszem, i nie wyjaśnia się tak do końca, że wcale nie chodzi o listonosza Poczty Polskiej. W konsekwencji, bardzo często nasi listonosze muszą się tłumaczyć klientom, że oni sami i Poczta Polska z tą bulwersującą opinie publiczną sprawą nie mają nic wspólnego.
Podobnie zresztą jest w prezentowanym materiale filmowym. Przykładowo, jeżeli ktoś z widzów trafił na samą końcówkę materiału, to jest wielce prawdopodobne, że tenże odbiorca odniósłby niestety fałszywe przeświadczenie, iż mowa jest o listonoszu Poczty Polskiej.
No, ale to już pytanie o tzw. rzetelność dziennikarską, co zasługuje na zupełnie oddzielną debatę.
Reportaż można zobaczyć
tutaj
Marek Jurczak
Przewodniczący
KP NSZZ Solidarność
Pracowników Poczty Polskiej
w Krośnie